czwartek, 20 grudnia 2012

Dekoracje świąteczne


Coraz bliżej święta


Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… Już dom błyszczy od brokatu, pachnie pierniczkami… Pies, nasz dzielny stróż pilnuje stołu, z którego co jakiś czas spada lukrowa posypka. Lampki choinkowe świecą przed domem. Z głośników na okrągło płyną kolędy, które Kubuś z ogromnym zapałem wyśpiewuje pod niebiosa. Ania tworzy bożonarodzeniowe dzieła sztuki. Coraz bliżej święta…

Tradycją naszego domu stało się wspólne pieczenie pierniczków. Kiedy zbliża się taki pierniczkowy dzień, wiem, że święta są tuż, tuż. Przyjeżdżają do nas najbliżsi (albo my jedziemy do mojego brata), w kuchni robi się tłoczno i przyjemnie. A od czasu gdy są z nami dzieci wygłupom nie ma końca. Ania i Kuba to doświadczeni piernikoznawcy. Ich trzyletni kuzyn Oli też już staje się piernikowym specem, ale dla siedmiomiesięcznego Iwa (mojego bratanka) to było pierwsze spotkanie z piernikami. Dzielnie przyglądał się pracy kuzynostwa, intensywnie próbując włożyć do ust foremkę do wycinania pierników.

Po upieczeniu pierników zaczyna się najfajniejsza zabawa. Wszyscy zasiadamy przy kuchennym stole, na którym stają miseczki z lukrem, kolorowymi posypkami, cukrowymi gwiazdkami, srebrnymi kuleczkami… I zaczynamy ozdabianie. Przyglądam się wówczas z nieukrywanym zachwytem, jak pracuje dziecięca wyobraźnia. Jak każdy pierniczek jest swoistym dziełem sztuki. Nie ma dwóch takich samych. Jest mi wówczas tak ciepło na sercu, że nie przeszkadzają mi maczane paluszki w lukrze, co chwilę oblizywane, nie przeszkadza mi odgłos posypki spadającej na podłogę i szybki start pasa, by zdążyć przed odkurzaczem. Wiem, że to magiczna chwila…

Po pieczeniu pierniczków jesteśmy już w świątecznym nastroju. Właściwie każdego wieczoru wyczarowujemy jakieś ozdoby i dekoracje. Kuba lubuje się w rekordach, więc dla niego najważniejszy jest najdłuższy na świecie łańcuch choinkowy. Aneczka bardziej skupia się na precyzyjnym wykonaniu. Mam wrażenie, że gdzie nie spojrzę, widzę jak mieni mi się w oczach. To pyłek brokatowy, który wykańcza większość dzieł. Wczoraj do zapachu pierników i choinki dołączyła woń pomarańczy i goździków. To Kubuś dzielnie tworzył pachnące „bombki”. 

Za chwilkę znikniemy na kilka dni w kuchni, by polepić pierogi z kapustą i grzybami, uszka, zmielić mak na kutię i makowiec... Coraz bliżej święta…

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Piernikowanie

W naszej rodzinie panuje tradycja pieczenia pierniczków. Lata temu pierniczki wypiekała moja babcia i obdarowywała nimi wszystkich 6 grudnia. Teraz jej już niestety nie ma z nami, ale co roku, w okresie przedświątecznym, kontynuujemy jej prace, piekąc pierniczki. Dzieciom najwięcej radości sprawia wyjadanie lukru i kolorowych posypek. 



piątek, 7 grudnia 2012

Galaretkowy deser


Nasze dzieci mają niesamowitą potrzebę "czegoś słodkiego". Jeszcze nie skończą jeść obiadu, jak pada pytanie "A mogę coś słodkiego?". Od czasu do czasu zgadzam się na kawałek czekolady. Niestety nie dają się przekonać na słodką mandarynkę czy przesłodkie suszone morele. Od razu słyszę "Mamo, przestań już z tą zdrową żywnością". Wpadłam jednak na rozwiązanie kompromisowe (a jak wiadomo te się najlepiej sprawdzają) i serwuje dzieciom "zdrowe podwieczorki". Do jednego z nich należą galaretki. Dzieciaki je uwielbiają. Ostatnio połączyłam galaretkę z ubitą kremówką i wyszło smaczne piankowe "coś" słodkiego.


Galaretkowy deser
  • 3 galaretki (truskawkowa, brzoskwiniowa, agrestowa)
  • 250 ml kremówki 
Przygotować galaretkę truskawkową wg. przepisu na opakowaniu, przelać do miseczek (ja użyłam świeczników z Ikei :-). Poczekać aż galaretka stężeje. 

Rozrobić galaretkę brzoskwiniową w 250 ml gorącej wody i poczekać aż zacznie gęstnieć. Ubić kremówkę i połączyć z tężejącą galaretką. Przełożyć do miseczek, jako drugą warstwę. Ponownie zostawić na kilka godzin do całkowitego stężenia masy. 

Przygotować agrestową galaretkę wg. przepisu na opakowaniu, ostudzić i przelać do miseczek. Poczekać aż stężeje.

Smacznego!

niedziela, 2 grudnia 2012

Kalendarz adwentowy

W tym roku postanowiliśmy własnoręcznie zrobić kalendarz adwentowy. Przez ostatnie wieczory cała nasza rodzina była zaangażowana w szycie filcowych kieszonek. Efekt przeszedł nasze oczekiwania :-)




sobota, 1 grudnia 2012

Zupa cebulowa


Zupa cebulowa świetnie sprawdza się i jako danie codzienne, jak również jako rozgrzewająca przekąska podczas imprezy. Bardzo łatwo się ją przygotowuje a wygląda efektownie. A jak smakuje? Nawet dzieci zajadają się nią.


Składniki:
  • 1 kg cebuli
  • 50 g masła
  • 2 bulionetki (mieszam: 1 drobiową, 1 wołową) 
  • kawiorek lub bagietka
  • żółty ser (taki, który się dobrze roztapia)
  • sól, pieprz
Cebulę kroimy w krążki i wrzucamy do garnka, w którym wcześniej rozpuściliśmy masło. Chwilkę smażymy, aż się zeszkli (nie rumienimy jej).

Dolewamy ok. 1 litra zimnej wody, zagotowujemy i wrzucamy bulionetki. Całość gotujemy 15 minut. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.


Ser ścieramy na tarce o drobnych oczkach, a bagietkę kroimy. Gorącą zupę rozlewamy do miseczek żaroodpornych, na wierzchu układamy kawałki bagietki i zasypujemy startym serem. Miseczki wkładamy do piekarnika i zapiekamy 10 minut w temperaturze 200 st. C. Podajemy gorące (uwaga na dzieci, bo miseczki również parzą).
Smacznego!

wtorek, 20 listopada 2012

Afrykańskie klimaty


Bardzo lubię książki opisujące Afrykę. Ciągnie mnie do tej suchej ziemi, palącego słońca, dzikiej zwierzyny, a przede wszystkim egzotycznej kultury. Nie mogę się nadziwić, jak wielka siła drzemie w ludziach zamieszkujących Czarny Ląd, że są wstanie przetrwać pomimo tylu przeciwności.

Kiedy wpadły mi w ręce kolejne tytuły książek opisujących Afrykę nie mogłam się doczekać kiedy zacznę je czytać. Niestety obie książki zasmuciły mnie. Pomimo, że trudno je porównywać, jedna jest stricte powieścią podróżniczą - Rzeka krwi, Podróż do pękniętego serca Afryki, Tim Butcher, druga, to z kolei powieść, której miejsce akcji umieszczono w RPA - Hańba, J.M. Coetzee, obie mają coś wspólnego. Pokazują Afrykę bez przyszłości, zagubioną w bezprawiu, Afrykę krwawą i nieprzyjazną.

W obu książkach ból i cierpienie ludzi nie jest niczym specjalnym, a zabijanie zwierząt to codzienność. Najgorszy jednak jest brak nadziei na lepsze jutro. Wszechogarniające zło niszczy wiarę w przyszłość. Obie książki przygnębiają, a pokazana w nich Afryka odstrasza. To nie Kapuściński z Hebanem, który także opisywał trudny życia Afrykańczyków, ale po jego lekturze marzyłam, by kiedyś zagłębić się w te dzikie obszary, spotkać tubylców, obejrzeć zadziwiającą przyrodę. Teraz chce zapomnieć o Afryce Butchera i Coetzeego. Chyba znów przeczytam Białą Masajkę Corinne Hofmann, by obok afrykańskiego piekła doświadczyć odrobinę nieba.





piątek, 16 listopada 2012

Trójkolorowa babka


Niby zwykła babka, a jednak niezwykła. Wiśnia otoczona przenikającymi się warstwami: białą, czekoladową i makową. Ów babeczka może urozmaicić niejedną popołudniową kawkę. A smakuje równie wspaniale, jak wygląda.


Trójkolorowa babka

  • kostka masła
  • 2 szklanki mąki
  • 1,5 szklanki cukru
  • 6 jajek
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3/4 szklanki maku
  • 1 łyżka kakao
  • konfitura wiśniowa 
  • cukier puder do posypania 

Masło ucieramy z cukrem, dodając po jednym jajku na zmianę z mąką. Do ostatniej porcji mąki dodajemy proszek do pieczenia. 

Ciasto dzielimy na trzy części:


  • do jednej dodajemy mak
  • do drugiej dodajemy kakao
  • a trzecią zostawiamy białą 


W odpowiedniej kolejności wlewamy ciasto do podłużnej foremki. Na sam spód ciasto z makiem, potem ciasto z kakao, a na końcu białe ciasto. Na wierzch wykładamy konfiturę wiśniową.


Babkę pieczemy ok. 1 godziny w temperaturze 175 st. C (termoobieg).

Po upieczeniu posypujemy cukrem pudrem, bądź dekorujemy polewą czekoladową.

Smacznego!

wtorek, 13 listopada 2012

Gruszki w kremie waniliowym


Słodkawo - kwaskawy smak gruszki, nutka cynamonu i goździków otoczona aksamitnym kremem waniliowym - czy można wyobrazić sobie lepszy jesienny deser? Od razu zamiast listopadowej szarości widzę kolorowe liście spadające z drzew. Otulam się ciepłym swetrem, zapadam w fotelu przed kominkiem, leniwie delektuje przysmakiem...



Gruszki w kremie waniliowym
  • 4 gruszki
  • 8 łyżek cukru 
  • kilka kropel esencji waniliowej
  • kardamon
  • cynamon
  • goździki
  • 4 żółtka
  • 2 łyżki mąki
  • 2,5 szklanki mleka

 Gruszki obieramy i kroimy na połówki, wydrążamy gniazda nasienne. W między czasie zagotowujemy wodę z 4 łyżkami cukru, cynamonem, kardamonem, goździkami (uwaga mają bardzo intensywny aromat, proponuję użyć jeden). Wrzucamy gruszki do syropu i gotujemy na małym ogniu ok 10 min., pilnując by za bardzo się nie rozgotowały. Zdejmujemy garnek z ognia i zostawiamy do ostudzenia. 

2 szklanki mleka wlewamy do rondelka, dodajemy 1 łyżkę cukru oraz esencję waniliową i zagotowujemy. Mąkę rozprowadzamy zimnym mlekiem, wlewamy do gotującego się i ponownie doprowadzamy do wrzenia cały czas mieszając.



Żółtka ucieramy z 3 łyżkami cukru i łączymy z gorącym mlekiem. Powstały krem podgrzewamy, cały czas mieszając aż zgęstnieje. 

Gruszki układamy w pucharkach, zalewamy gorącym kremem i studzimy. 


Smacznego!

piątek, 9 listopada 2012

Trylogia Millennium

Nie lubię książek, które wywołują we mnie strach. Nie chcę czytać o nienawiści, przemocy, niesprawiedliwości. Nie lubię się bać, mieć problemów ze zgaszeniem światła, wejściem do lasu czy uśmiechnięciem się do nieznajomego. Dlaczego zatem czytałam z zapartym tchem trylogię Millennium Stiega Larssona? Dlaczego nie przeraziły mnie już tytuły? Dlaczego po pierwszych stronach, chcąc zamknąć opasłe tomisko i wepchnąć w najgłębszy narożnik szafki, nie mogłam? Nie wiem. Wiem tylko, że przez kilka tygodni kradłam każdą wolną minutę, by wreszcie zrozumieć, co się stało, kto zawinił...

Dlaczego polubiłam bohaterkę, drobną, mocno wytatuowaną dziewczynę? Dlaczego tak bardzo jej kibicowałam w walce z całym światem? Nie sądzę, by ona polubiła mnie. A jednak ze wszystkich sił chciałam by jej się udało. Wiedziałam, że racja stoi po jej stronie.

Myślę, że Stieg Larsson pod płaszczem brutalności i okrucieństwa ukrył wiarę w człowieka, w jego dobroć, w siłę przyjaźń i bezinteresownej pomocy. Prowadząc czytelnika przez najgłębsze zakamarki piekła pokazuje mu światełko w tunelu. Taka bajka dla dorosłych, gdzie w końcu dobro będzie musiało zwyciężyć ze złem, inteligencja z głupotą, a każde kłamstwo prędzej czy później ujrzy światło dzienne. Najbardziej jednak nurtujące mnie pytanie, to czy uda się wygrać z czasem, czy na rozwiązanie zagadki nie będzie za późno. Bo przecież Larsson to nie Andersen, który w razie czego może skorzystać z pomocy dobrej wróżki.

środa, 7 listopada 2012

Zupa porowo - kukurydziana


Nic tak dobrze nie działa na jesienne chłody jak rozgrzewająca zupa. Ta pikantna porowo - kukurydziana z dodatkiem papryczek chili i pomidorów z pewnością nie tylko nas ociepli ale doda nam energii i chęci stawienia czoła wiatrom i wszechogarniającej ponurości.



Zupa porowo - kukurydziana

Składniki
- por
- puszka kukurydzy
- 1l rosołu (może być z bulionetki)
- 2 papryczki chili
- 2 pomidory
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki mąki
- 125 ml. śmietany
- łyżeczka suszonej bazylii (lub kilka listków świeżej)
- cukier, sól, pieprz


Zeszklić pokrojone krążki pora na maśle, oprószyć go mąką, wymieszać i zalać bulionem. Dodać kukurydzę (osączoną) i gotować 10 minut. W między czasie sparzyć pomidory i pokroić. W drobną kosteczkę pokroić papryczkę chili, oczyszczając ją wcześniej z pestek (przed krojeniem papryczek smaruję ręce oliwą, dzięki czemu łatwiej mi je potem umyć). Pomidory i chili dodać do zupy i całość gotować jeszcze 5 minut. Zdjąć garnek z ognia, dodać śmietanę, cukier, sól, pieprz i bazylię.

Smacznego!