czwartek, 29 maja 2014

Tarta szparagowa


Na temat szparagów i mojej miłości do tego warzywa rozpisywałam się już nieraz. Tym razem podane jako danie główne w postaci tarty szparagowej. Smakuje świetnie, pięknie wygląda, a nie wymaga zbyt wiele pracy. Udało mi się je przygotować, pomimo trwającego remontu, więc zachęcam do wypróbowania. 

Składniki:
- mrożone ciasto francuskie,
- półtora kilograma szparagów,
- 500 ml śmietany 12%
- 4 jajka
- 10 dkg tartej mozzarelli
- 10 dkg sera pecorino
- sól, pieprz, cukier

Ciasto francuskie lekko rozmrażamy i wykładamy nim ceramiczne naczynie do tart, wcześniej nasmarowane masłem. Na ciasto nakładamy folię aluminiową i zasypujemy fasolą (by nie urosło).
Przez kilka minut podpiekamy.


 W międzyczasie obieramy szparagi. Tym razem użyłam 1 kg białych szparagów, które musiałam obrać i 0,5 kg zielonych, których się nie obiera. Szparagi obgotowujemy w osolonej i lekko osłodzonej wodzie (białe 7 min., zielone 2 min.).



Z podpieczonego spodu zdejmujemy folię z fasolą i układamy szparagi. Mieszamy śmietanę z rozbitymi jajkami i tartym serem, doprawiamy solą, pieprzem. Zalewamy tartę i wstawiamy do piekarnika na ok 30 min., temp. 210 st. C (termoobieg). Wyciągamy, gdy jest ładnie zrumieniona.



Smacznego!

czwartek, 22 maja 2014

Domowe pobojowisko


Dwa tygodnie temu zaczął się u nas długo oczekiwany remont. Właściwie od dnia, w którym kupiliśmy nasz dom jedyną jego wadą, ale jakże istotną, była ciemność. Ciągle miałam wrażenie, że brakuje w nim światła. I w końcu kochany Mężuś dał się namówić na wybicie 3 metrowego okna w salonie. 

Początkowa faza remontu okazała się dla nas trudnym doświadczeniem, pomimo, że strefę kłucia w miarę zabezpieczyliśmy. W miarę... kurz i pył był wszędzie. Ale warto było przecierpieć, bo dziś cieszymy się naprawdę jasnością. Pewnie wpływ na to ma również fakt, że zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek kolorów na ścianach i wszystko pomalowaliśmy na biało. Wymieniliśmy również podłogę z jasnego klonu na bielony dąb. Ostatnim punktem remontu jest własnoręczne malowanie mebli: z czarno-brązowych, na gołębie (jasnoszary ;-).

Poniżej kilka fotek, jak było i jak zaczyna być...


piątek, 2 maja 2014

Wiosna, zające, jaja i mazurki


Oj coś ostatnio nie mogę się zmobilizować, by utrwalać kolejne mijające dni na blogu. Czas biegnie, jak oszalały, jedno wydarzenie goni drugie, a ja staram się za wszystkim nadążyć. Ale wreszcie znalazłam chwilkę na wrzucenie paru wiosennych wspomnień. Patrząc teraz za okno, aż trudno uwierzyć, że kilka dni temu świeciło słońce, kwitły tulipany i magnolia, a my na rowerach jeździliśmy po lesie. Dziś deszczowo, pochmurno, wietrznie...

Przed chwilą pochowałam wielkanocne dekoracje do kartonu, który upchnęłam głęboko w garażu. Uwielbiam rozstawiać po domu te wszystkie świąteczne dekoracje, ale również bardzo lubię, kiedy chowam je i po pokojach nie skaczą zające, a z każdego narożnika nie zwisają jajka :-) W tym roku i tak udało nam się nie przesadzić i raczej tylko mieliśmy kilka świątecznych akcentów. Jak choćby prosty wieniec z zielonymi, aksamitnymi jajkami i różowymi motylkami wyciętymi z filcu.

Nie mogło oczywiście zabraknąć baziek, na których zawiesiliśmy jajka.


Na lampę wskoczył zając i przeglądał się w szklanym jajku...


Struś zostawił u nas trochę swych białych piór, które miękko otulały włóczkowe jajka (sposób na zrobienie włóczkowych jajek znajdziecie tutaj).


A na stole, jak co roku, babki, mazurki, rzeżucha, jajka... Pomimo, że obiecaliśmy sobie, że w tym roku się nie objemy, nie udało nam się :-(


Cóż nie pozostało nam nic innego, jak zabrać się za bieganie, by zrzucić tych parę kilo, które przez święta przybyły i za Chiny nie chcą nas zostawić. Jak tylko za oknem znów zobaczę słońce ruszam do lasu!!!