czwartek, 22 maja 2014

Domowe pobojowisko


Dwa tygodnie temu zaczął się u nas długo oczekiwany remont. Właściwie od dnia, w którym kupiliśmy nasz dom jedyną jego wadą, ale jakże istotną, była ciemność. Ciągle miałam wrażenie, że brakuje w nim światła. I w końcu kochany Mężuś dał się namówić na wybicie 3 metrowego okna w salonie. 

Początkowa faza remontu okazała się dla nas trudnym doświadczeniem, pomimo, że strefę kłucia w miarę zabezpieczyliśmy. W miarę... kurz i pył był wszędzie. Ale warto było przecierpieć, bo dziś cieszymy się naprawdę jasnością. Pewnie wpływ na to ma również fakt, że zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek kolorów na ścianach i wszystko pomalowaliśmy na biało. Wymieniliśmy również podłogę z jasnego klonu na bielony dąb. Ostatnim punktem remontu jest własnoręczne malowanie mebli: z czarno-brązowych, na gołębie (jasnoszary ;-).

Poniżej kilka fotek, jak było i jak zaczyna być...


2 komentarze:

  1. super! cieszę się, że wreszcie Ci się udało :-)
    Pozdrawiam,
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. No, dzięki, dzięki :-)

    OdpowiedzUsuń