Margaritę zwiedzaliśmy jeepami. Auta może nie miały sprawnych świateł,
wycieraczek, lusterek (tak niezbędnych dla europejskiego kierowcy), ale
muzyka w nich dudniała na pełen regulator. W rytmie salsy poruszało się
dziesięć zdezelowanych samochodów, w których drzwi musieliśmy
przywiązywać sznurkiem, żeby na wybojach nie powypadać. Ale humory
dopisywały wszystkim. Miejscowi kierowcy śpiewali z takim samym
zaangażowaniem, z jakim starali się pokazać nam wenezuelskie uroki. Najbardziej zachwycała przyroda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz