piątek, 22 czerwca 2012

Nasza Harcerka


Jakiś czas temu nasza Córeczka postanowiła zostać harcerką. A jak nasza Córeczka coś postanowi, to tak musi być. I dobrze, dziewczyna wie do czego dąży i ciągle uczy mamę, że to jej życie i jej decyzje. Zresztą akurat jeśli chodzi o harcerstwo to zaimponował mi ten pomysł. Ciężko mi się patrzy na dzieci, które nie wystawiają nosa zza komputera, a jadąc na wakacje pytają, ile gwiazdek będzie miał hotel.

Ania zapisała się do harcerstwa, co tydzień zawożę ją na zbiórkę (w sumie powinnam powiedzieć, że zapisałyśmy się obie do harcerstwa, tylko, że ja nie mam munduru i nie mogę wchodzić do harcówki, ale na zbiórki co tydzień jeżdżę). Kupiłyśmy mundur – to był chyba nasz pierwszy wypad do sklepu, gdzie nasze gusta nie musiały toczyć bardziej lub mniej kulturalnej wojny. Zgodnie z wytycznymi druhny nabyłyśmy wszystkie akcesoria i nie dyskutowałyśmy czy krój odpowiedni, czy kolor dobry i czy materiał miękki (Anusię potrafią „gryźć” najdelikatniejsze skarpetki). A teraz przygotowujemy się do 3-tygoniowego obozu w lesie, bez prądu, z wodą w jeziorze, pod namiotami…

Nasza mała (jedenastoletnia) Córunia pojedzie sama (z drużyną) pociągiem, a potem z plecakiem wypakowanym po brzegi będzie szła 4 kilometry, by rozbić namiot, „zbudować” sobie pryczę i dobrze się bawić. By ulżyć w wakacyjnych trudach naszej pociechy kupiliśmy superlekki plecak z odpowiednim podparciem biodrowym, oddychającymi plecami i nie wiadomo czym jeszcze. Mam nadzieję, że zdążymy instrukcję obsługi plecaka przeczytać i ją zrozumieć przed wyjazdem dzieciątka (mamy już niecały miesiąc!). Trochę czasu nam zajął wybór cieplutkiego śpiwora. Pan sprzedawca w sklepie chyba wyczuł, że nasza Córka wybiera się na walkę z polarnymi mrozami i będzie się wspinać co najmniej na Mont Blanc. I dzięki temu mamy ultra lekki i mega cieplutki (jeśli okaże się, że lipcowe lasy są gorące to można go oczywiście rozpiąć), w dodatku zielony (na dziś ulubiony kolor Anusi) śpiworek. A śpiworek ma jeszcze specjalną uprzęż, więc na pewno nie będzie brykał przytwierdzony bezpiecznie do plecaka. Nie próbowałam powstrzymać męża, kiedy wybierał dmuchaną, mięciutką poduszeczkę dla swojego skarba, wolałam się skupić na wzornictwie menażek, kubeczków, niezbędnika… 



Na większą próbę moja cierpliwość została wystawiona podczas wyboru latarki – czołówki. Mąż bowiem zamienił się na chwilę w kilkuletniego chłopca szykującego się na nadejście wiecznej nocy i z miną zadumaną badał tajniki latarek. Postanowiłam w między czasie poszukać innych niezbędnych akcesoriów potrzebnych podczas spotkania z naturą. Po pół godzinie wróciłam do regału z latarkami, ale decyzja nadal nie była podjęta. Przecież Lubuskie lasy są znane z nocy polarnych. W końcu dokonaliśmy kolejnego trudnego wyboru. Przymierzyliśmy córeczce, czy dobrze trzyma się na głowie i patrzyliśmy z dumą, jak przegląda się w lusterku nasz mały górnik.

Wreszcie udało nam się opuścić sklep, kiedy po raz trzeci cierpliwa pani poinformowała przez magafon, że na dziś koniec zakupów. Zapakowaliśmy się do samochodu i zaczęliśmy rozmawiać o nadchodzących wakacjach. Nagle Ania zapytała, czy pociąg, którym będą jechać na obóz to taki z łóżkami. Kiedy się dowiedziała, że nie mina jej trochę zrzedła, ale szybko się rozweseliła stwierdzając: „a czyli to będzie taki osobowy, jak w Harrym Potterze, ciekawe jaki będzie ten magiczny wózko - sklepik ze słodyczami”.

Nasza córeczka raczej nie zmarznie na obozie, kręgosłupa sobie nie nadwyręży niosąc ciężki plecak, egipskie ciemności nie powinny być dla niej przeszkodą, tylko nie wiem czy PKP sprosta jej oczekiwaniom.


1 komentarz:

  1. Rewelacja! Chciałaby być na tym peronie w czapce niewidce, wsiaść do pociągu i ukryć się w tym ciemnym lesie, zawsze gotowa do przytulenia /to tak w razie potrzeby!/

    OdpowiedzUsuń